W filmie „Pożegnanie z Afryką” Karen Blixen grana przez Meryl Streep tymi słowami rozpoczyna swoją opowieść: „Miałam farmę w Afryce u stóp gór Ngong”. Dom choć wzniesiony w Kenii, to wystrojem w niczym nie przypominał afrykańskiego domostwa.
Film „Pożegnanie z Afryką” stanowi ekranizację autobiograficznej powieści duńskiej pisarki Karen Blixen, która przez 17 lat mieszkała w Kenii. Jej farma mieściła się na przedmieściach stolicy kraju Nairobi. Tam, na afrykańskim płaskowyżu, Blixen urządziła swój dom. Nazywała go „Bogani” albo „Mbogani”, jak się dowiadujemy z książki „Pożegnanie z Afryką”, co oznacza dom w lesie. Wśród dzikiej przyrody, z dala od cywilizacji, jakby na przekór otoczeniu, stworzyła miejsce w iście angielskim stylu. Zbudowała je ze sprowadzonych z Danii mebli, sprzętów, książek i kryształów. W afrykańskim krajobrazie jej dom wyglądał jak oaza europejskiej kultury. W filmie podjęto próbę drobiazgowej rekonstrukcji prawdziwej farmy Karen Blixen i trzeba dodać – rekonstrukcji udanej. Dzięki temu możemy zobaczyć, jak żyła słynna pisarka.
Przeczytaj także: Meble kolonialne do salonu. Jakie wybrać? Do czego pasują?
„Pożegnanie z Afryką”: Europa w Kenii
Dom, który można podziwiać w „Pożegnaniu z Afryką” jest wierną repliką tego, w którym Karen Blixen faktycznie mieszkała między 1914 a 1931 rokiem i który opisała w swojej książce. Pierwowzór został wzniesiony przez szwedzkiego inżyniera Ake’a Sjogrena i zyskał elementy typowe dla kilkudziesięciu rezydencji wybudowanych przez Europejczyków na przedmieściach Nairobi w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku. Ma kamienną konstrukcję, dach pokryty dachówką, długie ciągi werand obiegające dom i przestronne, wysokie pokoje. Filmowcy chcieli kręcić w faktycznym domu Karen Blixen, jednak to nie było możliwe.
Pisarka straciła farmę i na zawsze opuściła Czarny Ląd w 1931 roku. Po tym posiadłość wielokrotnie zmieniała właściciela. W 1964 roku zakupił ją duński rząd i przekazał w prezencie Kenijczykom z okazji uzyskania przez ich kraj niepodległości. Od tego czasu rezydencja była wykorzystywana przez kenijskie Ministerstwo Zdrowia. W 1985 roku, kiedy rozpoczęto prace nad filmem, budynek zajmowała rządowa agenda ds. żywienia. Z tego względu filmowcy nie otrzymali pozwolenia na organizację planu zdjęciowego w autentycznych pomieszczeniach.
„Pożegnanie z Afryką”: Splot historii
Scenograf filmu „Pożegnanie z Afryką”, Stephen B. Grimes, spędził w Afryce rok, budując replikę domu Blixen. Udało mu się znaleźć w Karen – miejscowości nazwanej na cześć pisarki – farmę, która również była położona u stóp gór Ngong.
Filmowy dom zbudowano na bazie istniejącego budynku, który jak się okazało, należał wcześniej do Jomo Kenyatta, pierwszego premiera i prezydenta Kenii. Dawna posiadłość Kenyatta w latach 80. pozostawała niezamieszkana i roztaczała raczej przykry widok. Reżyser filmu Sydney Pollack relacjonując prace na planie, powiedział, że Stephen Grimes „opuszczony, rozpadający się budynek z wysuszoną dookoła trawą, zamienił w uroczy dom, w duchu tego, w którym Blixen mieszkała”.
„Pożegnanie z Afryką”: wnętrza w angielskim stylu
Grimes równie dużo wysiłku, co w sam budynek, włożył w aranżacje jego wnętrz. Część mebli pojawiających się w filmie „Pożegnanie z Afryką”, to autentyczne sprzęty będące niegdyś własnością pisarki. Widzimy je w wyłożonej ciemną boazerią jadalni, romantycznej sypialni z moskitierą nad łóżkiem czy pokoju dziennym, który był najważniejszym pomieszczeniem. W filmie widzimy jak Meryl Streep, jako Karen Blixen, go urządza i wypełnia puste pomieszczenie rzeczami przywiezionymi z rodzimej Danii.
Przeczytaj także: 10 najlepszych filmów Meryl Streep
Salon był miejscem zarówno pracy jak i wypoczynku. Jeden róg pokoju zajmowało masywne biurko, z koeli przy dużym kamiennym kominku zgrupowano sofę i fotele w kwiatowe wzory. Siedząc na nich, pisarka snuła swoje opowieści, których słuchał jej przyjaciel Denys Finch Hatton (Robert Redford). „Wieczorami układał się wygodnie na poduszkach zniesionych przed kominek, ja zaś siadałam na ziemi ze skrzyżowanymi nogami jak Szeherezada” – mówi Karen Blixen.
Głównym źródłem inspiracji dla niezwykłych opowieści były postacie z ustawionego w rogu orientalnego ekranu. Stanowił on egzotyczny akcent w konserwatywnie urządzonym wnętrzu. Dopiero z czasem Blixen uzupełniała wystrój o miejscowe akcenty: tkaniny, obiekty afrykańskiej sztuki. Niejednokrotnie były to prezenty od odwiedzających ją gości. A tych pisarka najchętniej przyjmowała w jadalni bądź na werandzie.
Przeczytaj także: Meble kolonialne do salonu. Jakie wybrać? Do czego pasują?
SKŁADNIKI STYLU:
– nawiązania do wnętrz angielskich,
– liczne tkaniny we wnętrzu: firany, zasłonki, dywany,
– meble wypoczynkowe tapicerowane kwiecistymi tkaninami,
– spójność stylistyczna,
– neutralna paleta barw,
– Starnnie dobrana, klasyczna porcelana.
„Pożegnanie z Afryką” i droga porcelana
„Jadalnia była zwrócona ku zachodowi i miała troje oszklonych drzwi, które otwierały się na taras i dawały widok na trawnik i las” – napisała Blixen. Ściany jadalni zostały pokryte boazerią w bardzo europejskim stylu.
Z kolei na werandzie pojawiają się bambusowe fotele i okrągły stół zrobionym z kamienia młyńskiego. Kamień, miał tragiczną historię, gdyż pochodził z młyna prowadzonego przez dwóch zamordowanych Hindusów. „Ów kamienny stół stanowił centralny punkt farmy, bo zwykle przy nim siadywałam, załatwiając sprawy z tubylcami” – czytamy w książce „Pożegnanie z Afryką”. Przy nim też przyjmowała gości i na nim rozstawiała swoją cenną zastawę.
Wykorzystana na planie, to według słów filmowej Blixen – Limoges. Porcelana z Limoges cieszyła się olbrzymią popularnością w Europie i Ameryce, od czasów wystawy światowej w 1855 roku. (Porcelanę z tej samej manufaktury można zobaczyć także w filmie „Uczta Babette”.) Prawdą jest, że pisarka sprowadzając się do Afryki przywiozła ze sobą zastawę i kryształy, które jej goście uwielbiali. „Berkeley Cole i Denys Finch-Hutton zachwycali się moją duńską zastawą stołową, szkłem i porcelaną, czasami ustawiali wszystko na stole i cieszyli się widokiem wysokiej, błyszczącej piramidy” – czytamy w książce „Pożegnanie z Afryką”.
Być może była to właśnie zastawa francuska. Jednak poza tym Blixen raczej nie otaczała się kosztownymi rzeczami. Jednym z nielicznych symboli zbytku na jej afrykańskiej farmie był ustawiony w gabinecie stary, niemiecki zegar z kukułką. Za każdym razem gdy wybijał pełną godzinę i pojawiała się kukułka, wywoływał radość wśród dzieci tubylców.
„Pożegnanie z Afryką”: wysiłek doceniony
Ponad przepych i zbytek Karen Blixen ceniła wygodę. Swój afrykański dom urządziła tak, by przebywający tu między kilkumiesięcznymi safari przyjaciele, mogli wypocząć i poczuć smak cywilizacji. „Denys Finch-Hutton nie miał w Afryce innego domu, tylko moją farmę. U mnie mieszkał między swymi safari, u mnie trzymał książki i gramofon. Gdy Denys wracał, farma otwierała serce i przemawiała – tak jak przemawiają plantacje kawy, gdy skąpane w rosie okrywają się kwieciem po pierwszych deszczach” – czytamy w książce.
Farma wykreowana na ekranie powstała z wręcz archeologiczną wiernością faktycznemu budynkowi, w którym mieszkała Karen Blixen. Zresztą można się o tym przekonać odwiedzając Kenię i muzeum pisarki. Starań scenografa nie mogła nie docenić Amerykańska Akademia Filmowa. Grimes został wyróżniony Oscarem za najlepszą scenografię.
W STYLU DOMU KAREN BLIXEN: