Remont łazienki w moim nowym mieszkaniu był największym wyzwaniem. Pomieszczenie nie było nigdy remontowane, i to było widać. Do tego metraż nie pozwalał na wielkie szaleństwo. Udało się jednak wykreować nowoczesną, przyjazną i wygodną przestrzeń.
W końcu nadszedł czas, gdy mogę wam pokazać skończoną łazienkę w moim mieszkaniu. O jego remoncie piszę regularnie w cyklu urządzamy mieszkanie. Już pokazałam wam skończoną sypialnię i kilka pomniejszych fragmentów. Teraz przychodzi pora na łazienkę. Było to pomieszczenie stanowiące największe wyzwanie. Łazienka nie była nigdy remontowana, ani choćby odświeżana, czyli przez ok. 50 lat. We wnętrzu nie było nawet płytek – na ścianach była olejna lamperia, a na podłodze beton. Wymagało sporej wyobraźni, żeby zobaczyć potencjał tego pomieszczenia.
Przeczytaj także: Remont łazienki – czas start!
Łazienka przed remontem
Pomieszczenie zastałam w stanie złym, co doskonale pokazują zdjęcia. W trakcie remontu musiałam się zmierzyć z kilkoma wyzwaniami. Część z nich była widoczna już na pierwszy rzut oka.
Wyzwania przed jakimi stanęłam w remoncie łazienki:
- nierówna podłoga,
- farba olejna na ścianach,
- odsłonięte na ścianach rury,
- rury kanalizacyjne poprowadzone przez szyb wentylacyjny,
- mała powierzchnia.
Rozmieszczenie urządzeń było w zasadzie narzucony przez układ rur, których nie można było schować w ścianach oraz plan pomieszczenia. Łazienka ma kształt wydłużonego prostokąta i jest bez okna. Dlatego w zakresie rozmieszczenia sprzętów nie zamierzałam wprowadzać zmian, jedynie nieco je poprzesuwałam, aby optymalnie wykorzystać przestrzeń. Natomiast wszystko inne musiałam planować od zera.
Mój pomysł na łazienkę
Na dość wczesnym etapie wiedziałam, jaką łazienkę chcę mieć. Miała być przede wszystkim:
- jasna,
- z miejscem na przechowywanie,
- z wanną,
- funkcjonalna,
- nowoczesna z elementami stylu industrialnego.
Choć obecnie wraca moda na łazienki w ciemnych barwach i z płytkami o wzorze marmuru, to ja postanowiłam pójść w innym kierunku. We własnym otoczeniu preferuję proste rozwiązania, co nie oznacza, że pozbawione charakteru. Zawęziłam paletę kolorystyczną do bieli i szarości. Główną rolę miały odgrywać płytki. O ich wyborze szerzej pisałam w artykule: Jakie płytki wybrałam do swojej łazienki?
Najważniejsze dla wyrazu całego pomieszczenia miały być szare płytki typu metro, które miały zdobić tylko jedną ścianę, ale za to tę najważniejszą – na wprost drzwi wejściowych. Ułożone w klasyczną cegiełkę z ciemną fugą prawdziwie zdobią pomieszczenie i wyznaczają strefę kąpielową.
Przeczytaj także: Płytki metro na ścianach. Co warto o nich wiedzieć, pomysły na ułożenie
Łazienka w bloku – efekt po remoncie
Gdy podjęłam najważniejsze decyzje dotyczące płytek, reszta była już prosta. Chciałam, aby biel dominowała, a sprzęty były równie proste i nowoczesne, co same płytki. Dodam jeszcze, że sufit oraz część ściany po lewej stronie jest pomalowana śnieżnobiałą farbą Magnat Łazienka z formułą Silver. Więcej o tych farbach możecie się dowiedzieć tutaj.
Przede wszystkim zdecydowałam się na wannę z parawanem nawannowym. Choć wiele osób do małych łazienek wybiera samą kabinę prysznicową, to ja jestem wielka fanką wanien. Nie chciałam przy tym rezygnować z możliwości wzięcia prysznica. Żeby pogodzić jedno z drugim, wybrałam wannę marki Koło i dobrałam do niej nowoczesny parawan marki Radaway. Jest to model Idea Balck PNJ, który możecie znaleźć tutaj.
Przeczytaj także: Jaki parawan nawannowy do małej łazienki? Mój wybór parawanu
Szczerze mówiąc, był to element wyposażenia łazienki, który wybrałam w zasadzie jako ostatni. Wcale bowiem nie było łatwo znaleźć parawan, który idealnie pasował by do małej łazienki, czyli miał odpowiednie wymiary, a zarazem nowoczesny wygląd, który jednocześnie nie ograniczałby widoczności. Dopiero w ofercie marki Radaway znalazłam dokładne to, czego potrzebowałam, czyli model stylowy, z pięknego, grubego szkła i z nowocześnie wykończony.
Znacznie wcześniej wybrałam meble łazienkowe. Żeby mieć wystarczająco dużo miejsca na przechowywanie, zdecydowałam się na całkiem dużą szafkę pod umywalkę. Aby nie wyglądała przy tym zbyt ciężko, dobrałam nowoczesny model o gładkich, białych frontach, które doskonale korespondują z białymi kaflami. Do tego nad umywalką znalazła się lustrzana szafka o szerokości 15 cm i wysokości 90 cm. Oba meble zapewniają wystarczającą ilość miejsca na przechowywanie.
Przy lustrze możecie dostrzec kontakt. Cały osprzęt elektryczny pochodzi od marki Ospel i o jego wyborze pisałam szerzej w artykule: Jaki osprzęt elektryczny wybrać do łazienki? Gniazda i łączniki w mojej łazience Z kolei całe oświetlenie w łazience zakupiłam w sklepie IKEA.
Pewnym problemem było znalezienie odpowiednich baterii wannowych. Z uwagi na niemożność schowania rur w ścianie, konieczne było ukrycie ich pod wanną. Zatem ścienne baterie odpadały. Szukałam zatem baterii wannowych pionowych dwuotworowych. Okazuje się, że ich oferta rynkowa jest szalenie skromna. Udało mi się znaleźć jedynie trzy modele od dwóch marek. Ostatecznie zdecydowałam się na te od marki Laveo, gdyż jednocześnie nie były zbyt masywne, jak pozostałe. Dla zachowania spójności również baterie umywalkowe są z tej samej serii. Jedynie zestaw prysznicowy dobrałam z oferty marki Hansgrohe.
Na umywalce stoi zestaw akcesoriów Sono od marki Blomus, na który składa się dozownik na mydło, kubek i tacka. Ich odcień doskonale komponuje się z kolorem płytek.
W łazience pojawiło się jeszcze kilka dodatków. Moim absolutnym ulubieńcem jest ilustracja „Paradise” od Klawe Rzeczy, którą wypatrzyłam na Pakamerze. Absolutnie ją uwielbiam.
Do tego doszły jeszcze proste haczyki na ręczniki w kolorze czarnym, które korespondują z czarnymi wykończeniami parawanu nawannowego. W tym samym odcieniu jest mały czarny taboret kupiony w Zara Home. W paletę kolorystyczną wpisują się także ręczniki, te pochodzą z H&M Home.
Na wypadek kąpieli mam jeszcze półkę bambusową na wannę Zeller.
Ostatnim wartym wspomnienia dodatkiem jest papierowa torba od Uashamama, która służy za kosz na brudne ubrania.
Jak widać całe wnętrze jest zaaranżowana prosto, niemal minimalistycznie. Zapewne z czasem nieco obrośnie w rzeczy, choćby kosmetyki, planuję też dokupić matę łazienkową. Brakuje też pralki, na którą jest pozostawione miejsce przy drzwiach. Na szczęście jasna baza, dająca wrażenie przestronności, pozwala na pewne modyfikacje i dodawanie kolejnych warstw. Uważam, ze jak na nieduży metraż i stan wyjściowy wyszło naprawdę dobrze. Poniżej dodaję jeszcze kilka zdjęć.