Serial Netflixa „The Watcher”, czyli „Obserwator” zadebiutował w okresie halloweenowym. Seria stanowi zapis osobliwej historii domu przy 657 Boulevard w Westfield, w stanie New Jersey. Co istotne, jest to historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Wspomniany dom urasta do rangi niezależnego bohatera. Oto 7 rzeczy, które warto o nim wiedzieć.
Serial „The Watcher” powstał na kanwie reportażu, który ukazał się w 2018 roku na „The Cut”. Nosił on tytuł „The Haunting of a Dream House” (Nawiedzenie wymarzonego domu). Opisana historia zainteresowała Ryana Murphy’ego, który stoi za „American Horror Story”. Miniseria opowiada historię rodziny, która właśnie kupiła swój wymarzony dom. Szczęście nie trwa jednak długo, zaczynają bowiem dostawać listy od anonimowego Obserwatora, który przedstawia się jako obrońca domu. Powiedzieć, że listy są niepokojące, to mało. Sugerują bowiem, że nowym domownikom może się stać krzywda. Nic więc dziwnego, że ich życiem zaczyna rządzić strach i chaos. „The Watcher” to historia o strachu i chciwości osadzona wewnątrz okazałej, być może nawet ostentacyjnej, XX-wiecznej rezydencji, zamieszkałej przez wiele zagubionych dusz zarówno żywych i martwych. Ów dom jest tu bohaterem samym w sobie. Warto poznać kilka faktów na jego temat.
„The Watcher”: 1. 657 Boulevard to prawdziwy adres
Dla wielu osób oglądających serial, od którego ciarki przebiegają po plecach, największym zaskoczeniem może być już fakt, że „The Watcher” to historia oparta na faktach. Okazuje się bowiem, że rzeczywistość znów przerosła fikcję. Co prawda wiele detali zmieniono na prośbę prawdziwych właścicieli domu, trzon historii i wiele innych szczegółów pozostało wiernie odtworzonych. I tak Derek i Maria Broaddus stali się Deanem i Norą Brannock (w tych rolach Bobby Cannavale i Naomi Watts). Do tego serial nie był kręcony w Westfield w stanie New Jersey, gdzie pierwotne wydarzenia miały miejsce. Zdjęcia kręcono w miejscowości Rye, w stanie Nowy Jork, a serialowy dom prezentuje styl typowy dla okolic Cape Cod. Wciąż jednak akcja serialu rozgrywa się w Westfield i pozostawiono prawdziwy adres rodziny Broaddus. Warto dodać, że jest on zlokalizowany na zamożnych przedmieściach, słynących z pięknych i efektownych domów.
„The Watcher”: 2. Poprzedni właściciele domu też otrzymywali listy
Zarówno serialowy, jak i rzeczywisty dom miał kilku właścicieli. Przed rodziną Broaddus, byli nimi Woodsowie. Dom znajdował się w ich posiadaniu przez 23 lata zanim sprzedali go Broaddusom. Co ciekawie, dosłownie na kilka dni przed wyprowadzką także otrzymali list od Obserwatora. Niestety rodzina nie przywiązała do niego zbyt wielkiej wagi i szybko się go pozbyła. W końcu żyli już przeprowadzką i cały incydent wzięli za żart bądź nieporozumienie. Jedyne co zapamiętała Andrea Woods, to iż autor wspominał o tym, że obserwuje dom od dawna. Pozostałe szczegóły zatarły się w pamięci.
„The Watcher”: 3. W rzeczywistym domu nie było windy kuchennej
Mała winda kuchenna służyła do transportowania jedzenia i innych drobnych rzeczy w dużych piętrowych domach. Zyskała na popularności w USA w połowie XIX w. Napędzana ręcznie, z reguły pojawiała się w bogatych dużych domach ze służbą. Właśnie taką windę mają w swoim domu bohaterowie serialu „The Watcher”. Jednak nie było jej w domu, który stał się pierwowzorem tego serialowego. Jak przyznaje scenografka, Kristi Zea, tego typu elementy wynikały ze scenariusza. Do tego całe umeblowanie wpisuje się w bieżące trendy, inaczej niż w przypadku rzeczywistego domu. „Chcieliśmy, aby dom i jego wystrój był aspirujący” – powiedziała scenografka. Chodziło też o pokazanie głównych bohaterów, jako ludzi ambitnych, do pewnego stopnia wyrafinowanych. „Jak w każdej adaptacji, jest wiele elementów, które dodaliśmy tylko po to, aby uczynić historię bardziej interesującą” – wyjaśnia Zea. Temu też służy winda kuchenna. Dodaje ona pewną dozę upiorności do całej historii.
„The Watcher”: 4. Rzeczywisty dom ma nowych lokatorów
Jak się można domyśla rodzina Broaddusów, które przeżycia posłużyły za kanwę serialu „The Watcher”, nie chciała dłużej mieszkać w swoim nowym domu. Wystawili go na sprzedaż już 6 miesięcy po przeprowadzce. Jednak nieruchomość udało się sprzedać dopiero 4,5 roku później. W 2019 roku nabyła go młoda rodzina. Mieszka tam zresztą do dziś i według doniesień portalu „The Cut”, nigdy nie otrzymali żadnych listów od anonimowych autorów.
„The Watcher”: 5. Ksiądz pobłogosławił dom
Derek Broaddus robił wszystko, aby niepokojące listy już nie trafiały do jego skrzynki na listy i aby znaleźć ich autora. Kiedy wyczerpał wszelkie racjonalne dostępne mu metody i środki, sięgnął po moce wyższe. Poprosił księdza o pobłogosławienie domu. Nie spotkało się to z uznaniem sąsiadów, którzy wykazali zaskakująco niewiele empatii dla nękanej rodziny.
„The Watcher”: 6. Rodzina bała się przeprowadzić do domu
Serialowa rodzina to małżeństwo w średnim wieku z dwójką nastoletnich dzieci uczących się w szkole średniej. Zaczęli otrzymywać niepokojące listy, gdy już mieszkali w nowym domu. Tymczasem Broaddusowie w momencie nabycia nieruchomości mieli trójkę dzieci wszystkie w wieku poniżej 10 lat. Pierwszy list otrzymali kilka dni po zamknięciu transakcji. Wówczas jeszcze się nie przeprowadzili do nowego lokum. Najpierw planowali przeprowadzić kompletny remont. Już pierwszy list tak nimi wstrząsnął, że dla bezpieczeństwa dzieci, nigdy się nie wprowadzili do feralnego domu. Tym bardziej że właśnie dzieci zostały wspomniane w liście. Autor określił je „młoda krew, o którą prosiłem”. Broaddusowie zamieszkali u swoich rodziców.
„The Watcher”: 7. Listy przychodziły też do innego domu
Po tym, jak historia tajemniczego obserwatora została opisana w mediach, na policję zgłosili się właściciele jeszcze jednego domu przy tej samej ulicy. Oni również otrzymali tajemnicze listy, podpisane przez obserwatora. Ich treść nigdy jednak nie została podana do wiadomości publicznej. Mimo to i intensywnego śledztwa policja do dziś nie rozwiązała sprawy obserwatora.