Film „Wielkie oczy” Tima Burton to oparta na faktach historia amerykańskiej malarki. Kobieta nie miała szczęścia do partnerów, za to miała nosa do nieruchomości. Jej filmowy dom to prawdziwa perełka stylu mid-century modern.
Życiorysu Margaret Keane nie napisałby najlepszy scenarzysta. Jej historia stanowi wręcz gotowy scenariusz na film. Nie dziwne więc, że w końcu ktoś po niego sięgnął. „Wielkie oczy” streszcza kilkadziesiąt lat z życia kobiety, z których większość spędziła w cieniu swojego chciwego męża. Walter Keane przypisywał sobie autorstwo obrazów żony. Był przy tym zwinnym marketingowcem, gdyż udało mu się wypromować – jakby nie było – jej sentymentalną sztukę i zarobić na tym miliony. Dzięki temu para mogła zamieszczać w imponującym domu w stylu mid-century modern. Jest on zdecydowanie ciekawszym obiektem do podziwiani mi malarstwo Keane.
Przeczytaj także: Styl mid-century modern we wnętrzach. Jak wygląda?
„Wielkie oczy”: od malarstwa do fortuny
Tim Burton w „Wielkich oczach” pokazuje historię Margaret (Amy Adams) zanim jeszcze została Keane. Jest pierwsza połowa lat 50. i kobieta właśnie odchodzi od pierwszego męża. Zaczyna sobie wszystko układać na nowo razem z córką. Waltera Keane (Christoph Waltz) poznaje poprzez wspólną pasję do malarstwa. Para szybko bierze ślub. Problemem są jednak finanse. Żeby podreperować rodzinny budżet, Walter postanawia sprzedawać prace żony pod własnym nazwiskiem – jako mężczyzna miał zwyczajnie większe szanse na lepszy zarobek. A są to głównie portrety kobiet i dzieci i z nienaturalnie dużymi oczami.
Trzeba zaznaczyć, że Margaret Keane od początku swej kariery uprawiała malarstwo sentymentalne, żeby nie powiedzieć kiczowate. Nigdy nie znalazła uznania w oczach krytyków, była wręcz przez niech niejednokrotnie wyszydzana. Jednak dzięki sprytnym zabiegom marketingowym jej męża, obrazy Margaret cieszyły się dużą popularnością i szybko odniosły komercyjny sukces.
Niemniej filmowym bohaterom (jak i tym realnym) dzięki rosnącej sprzedaży udało się zamienić mieszkanie z poddaszem, w którym Margaret miała swoją pracownię, na coś znacznie lepszego.
„Wielkie oczy”: W domu godnym artysty
Gdy w końcu obrazy Margaret zaczynają przynosić naprawdę duże pieniądze, małżonkowie przenoszą się do nowego domu z basenem. Filmowcy wykorzystali do zdjęć faktycznie istniejący dom w Vancuver, w Kanadzie.
Budynek stanowi przykład stylu mid-century modern w architekturze. Został zaprojektowany przez kanadyjskiego architekta Allena C. Smitha w 1957 roku. Stworzył on budynek na planie litery „U”, w środku której znajduje się basen o nieregularnym kształcie. Do tego cała konstrukcja dzieli się na dwie części – reprezentacyjną z wysokim strzelistym dachem, i bardziej kameralną niższą, prywatną.
W filmie doskonale pokazano walory budynku. Szczególne wrażenie robi wysoki trójkątny salon w licznymi przeszkleniami wychodzącymi na basen.
W salonie zastosowano typowe dla stylu mid-century modern łączenie naturalnych i surowych materiałów. Szklane ściany zestawiono z drewnianym sufitem i wysokim, kamiennym kominkiem. W takim otoczeniu nie trzeba wielu mebli, aby wykreować efekt „wow”.
Scenografowie filmu „Wielkie oczy” uzupełnili jednak przestrzeń o kilka ciekawych elementów. Przede wszystkim wprowadzili duży błękitny narożnik, którego kolor koresponduje z basenem za oknem. Wokół ustawiono wiele mebli o typowych dla lat 60. formach – nisko osadzone nóżki, obłe kształty, obfite użycie drewna.
Walter zdecydowanie traktował tę część domu jako imprezownię. Dlatego w rogu umieścił barek, a także sprzęt grający. Z kolei Margaret dodała tu swoje obrazy i nieco tekstyliów ocieplających rozległą przestrzeń.
W takiej samej konwencji co salon został utrzymany rozległy hall wejściowy. Widzimy tam białe ściany, na tle których pięknie rysują się formy mebli z epoki oraz obiektów sztuki. Uwagę przykuwają także dwuskrzydłowe drzwi oraz kamienna posadzka.
Margaret jedną ze ścian przeznaczyła na galerię z wycinkami prasowymi i zdjęciami Waltera odbierającego honory za jej artystyczne osiągnięcia. Właśnie po przeprowadzce do tego imponującego domu do bohaterki zaczynało docierać, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazła.
Tymczasem to Margaret poświęcała długie godziny na malowanie. Jej pracownia została zaaranżowana na końcu domu, w prywatnej części, tak aby nikt postronny nie widział, że to ona tworzy, a nie jej mąż. Dlatego symbolicznie niemal do pracowni prowadzą długie korytarze.
Styl pracowni Margaret odbiega od aranżacji reszty mieszkania. Są tam intensywne kolory i wyraziste wzory typowe dla estetyki lat 60. Taki wystrój wydaje się zgodny z osobowością samej malarki. Poza tym cały pokój jest wręcz zalany jej pracami i szkicami, co oddaje natężenie z jakim malowała w owym czasie.
Imponujący dom nie był dla Margaret wystarczającym powodem, aby tkwić u boku wyzyskującego ją męża. Pragnęła uznania dla siebie i szacunku, dla tego co robi. A żadnej z tych rzeczy nie mogła już oczekiwać od Waltera, który chełpił się niezasłużoną sławą i wianuszkiem adoratorek.
Margaret zarówno w filmie, jak i prawdziwym życiu wystąpiła o rozwód. Udało jej się udowodnić, że to ona jest autorką wszystkich prac. Dostała odszkodowanie w wysokości 4 mln zł i wyjechała na Hawaje. Tam na nowo, w słonecznym klimacie budowała swoje szczęście i swój nowy dom.