Czy często zastanawiacie się na koniec miesiąca, gdzie się podziała moja wypłata? Albo właśnie zaczynacie przygodę z oszczędzaniem i zastanawiacie się, co można wyciąć z budżetu? Zebrałam listę 10 rzeczy, na które można wydać naprawdę sporą sumę, a korzyści z nich są niemal niezauważalne. Ja przestałam je kupować, może i ty spróbujesz?
Wielu zakupów dokonujemy dość bezrefleksyjnie. Kupujemy rzeczy bo wydaje nam się, że ich potrzebujemy, albo ułatwiają nam życie. Niektóre są tanie, a dwa złote to prawie nic, więc nie zastanawiamy się długo nad zakupem. A jednak dwa złote tam, trzy tu i tak grosz do gorsz może uzbierać się całkiem spora sumka. Jeśli podsumujemy, ile w ten niewinny na pozór sposób wydajemy w skali miesiąca i w skali roku, możemy się naprawdę zdziwić. Odkąd zaczęłam spisywać moje wszystkie wydatki oraz planować budżet, uderzyło mnie ile pieniędzy przeciekało mi przez palce. Wielu wydatków pozbyłam się więc całkowicie, co miesięcznie pozwala mi zaoszczędzić kilkaset złotych. Sporządziłam listę 10 rzeczy, na które już nie wydaję pieniędzy. Żadnej z nich mi nie brakuje, a zaoszczędzone na nie pieniądze przeznaczam na ważne dla mnie cele.
Przeczytaj także: Ubezpieczenie domu – co warto wiedzieć?
1. Woda butelkowana
Miałam ją w zwyczaju kupować codziennie. Najbardziej lubiłam butelki półlitrowe, bo są poręczne i można wodę zawsze nosić w torebce. To oznaczało jednak, że codziennie wydawałam ok. 2-3 zł. Czyli w skali roku popijanie wody z butelki kosztowało mnie nawet tysiąc złotych. Postanowiłam się całkowicie przestawić na wodę z kranu. Wiem, że nie wszystkich ta opcja przekonuje. Ja zaufałam jednak badaniom, które dowodziły, że woda w naszych kranach jest naprawdę czysta i jak najbardziej zdatna do picia. Jeśli jednak nie masz takiego zaufania, lepiej zainwestuj w filtr do wody, zamiast dalej kupować wodę butelkowaną.
2. Świece
Moda na świece przede wszystkim zapachowe w naszym kraju niesamowicie rozkwitła. Sama też zaczęłam się przekonywać, że ich potrzebuję. Kupowałam więc świece o różnych zapachach i kształtach, nigdy ich faktycznie nie zapalając. Decyzja w tym przypadku była bardzo prosta.
3. Kawa na wynos
Nie należę do osób, które piją kawę co dziennie. Jednak kilka, a czasem kilkanaście razy w miesiącu pozwalałam sobie na zakup kawy na wynos. Jej ceny wahały się w moim przypadku od 8 do 15 zł za kubek. Przyznam szczerze, że ulegałam tu fetyszom kulturowym. Picie kawy na wynos wydawało mi się czymś zwyczajnie fajnym. Niefajnie jednak wpływało to na stan mojego portfela. Teraz więc, jeśli mam ochotę na kawę, parzę ją sama, co wychodzi znacznie taniej. Na kawę na wynos pozwalam sobie jedynie w czasie długich podróży.
4. Kablówka
To dla wielu będzie z pewnością problem – telewizja kablowa. W końcu wszyscy uwielbiamy mieć nieograniczony wybór kanałów telewizyjnych. Pomyślcie jednak, czy faktycznie wszystkie je oglądacie, i ile czasu poświęcacie na bezmyślne skakanie po kanałach i oglądanie miałkiej telewizji. Ja postanowiłam z tego całkowicie zrezygnować. Nie tylko zyskałam nieco gotówki, ale też więcej czasu, którego nie marnuję już przed telewizorem. A jeśli chcę coś obejrzeć, to wciąż jestem w stanie wybrać jakiś program czy film z oferty dostępnych za darmo kanałów telewizyjnych. Zresztą i tak ostatnio częściej oglądam filmy i seriale online.
5. Siłownia
Lubię cię ruszać, szczególnie biegać na bieżni. Jednak karnet na siłownię oznaczał comiesięczny odpływ 150 zł z mojego konta. Z kolei pojedyncze wyjściówki się zupełnie nie opłacają. Zamiast tego zainwestowałam równowartość miesięcznego karnetu w steper i zaczęłam ćwiczyć w domu. Do tego na YouTubie można znaleźć ogrom kanałów z różnymi zestawami ćwiczeń. W ten sposób dbam o kondycję i swój portfel.
6. Plastikowe reklamówki
W całym zestawieniu jest to coś, na co w skali miesiąca wydawałam najmniej. Najdroższe reklamówki kosztują 70 groszy, a przeciętnie 40. Miesięcznie pewnie wydawałam na nie nie więcej niż 2-3 zł. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nosić na zakupy, szczególnie duże, płócienne torby zakupowe. Są niezwykle wytrzymałe, pojemne i przyjazne środowisku. Korzyści miałam zatem ja i otoczenie.
7. Gazety i czasopisma
Lubię przeglądać magazyny zarówno wnętrzarskie, jak i modowe. Regularnie kupowałam kilka tytułów, a także dwa tygodniki, a od czasu do czasu magazyny podróżnicze. Kosztowało mnie to od 50 do 100 zł miesięcznie. Prawda jednak jest taka, że i tak więcej artykułów czytałam w internecie, a magazyny z reguły przeglądałam raz i odkładam na wieczne zapomnienie na podłogę. Dlatego całkowicie z nich zrezygnowałam. Teraz, jeśli czuję potrzebę przeglądania gazet, robię to w Empiku.
8. Odświeżacze powietrza
Wszyscy lubimy, jak w mieszkaniu ładnie pachnie. Jednak nie ma nic bardziej ulotnego niż zapach z odświeżacza powietrza. Żeby w domowym powietrzu zawsze było czuć świeżość, wystarczy regularnie sprzątać i wietrzyć.
9. Sezonowe dekoracje
Jako osoba zainteresowana dekoracją wnętrz, regularnie zaglądam do sklepów wnętrzarskich. Sezonowa oferta potrafi się w nich zmieniać równie szybko, jak w sklepach odzieżowych. Mamy inne dekoracje na różne święta czy pory roku, co bywa niezwykle kuszące, ale też całkowicie zbędne. To trochę tak, jak z nowymi trendami w modzie, które wypadają po jednym sezonie. Tak samo jest z dekoracjami wnętrz. Lepiej inwestować w rzeczy ponadczasowe, w stylu naszego mieszkania.
10. Obiad kupowany w pracy
Kupowanie gotowych obiadów w pracy jest bardzo wygodne. Jednak taki luksus kosztuje nawet kilkaset złotych miesięcznie. Dużo taniej, a często i zdrowiej, jest gotować samemu w domu. Czasem wystarczy ugotować jedynie nieco więcej na kolację i to, co pozostało zapakować do pudełka. Gwarantuję, że wasz portfel wam podziękuje.
Photo: Unsplash, CC0 Public Domain