„Sztuka zrywania” to tylko z pozoru błaha komedia o rozstaniu dwojga ludzi. W ich relacjach aż kipi od emocji, niestety niezbyt pozytywnych. Rozwiązania związku nie ułatwia wspólne mieszkanie. Żadne nie chce z niego zrezygnować i nic dziwnego. Piękna nieruchomość w Chicago została urządzona niezwykle stylowo.
„Sztuka zrywania” to komedia, ale romantyczna tylko z teorii. Jest to bowiem opowieść o rozstaniu dwójki ludzi, którzy byli ze sobą w długoletnim związku. Gary (Vince Vaughan) i Brooke (Jennifer Aniston) doszli do punktu, gdzie przestali się ze sobą komunikować. Niewypowiadane przez lata urazy zaczęły wypływać na powierzchnię, zapowiadając nieuchronną erupcję. Nie można powiedzieć, że nie było między nimi miłości, inaczej nie byłoby tylu emocji w tym filmie, z pewnością jednak oboje potrzebowali zmiany. Rozstania w pewnym wieku, z pewnym bagażem nie są rzeczą prostą, szczególnie, gdy para przeżyła ze sobą kilka ładnych lat. Gary i Brooke mieli choćby wspólne mieszkanie i teraz żadne nie chce z niego zrezygnować. „Sztuka zrywania” staje się w praktyce brutalną potyczką właśnie o mieszkanie. Trzeba przy tym przyznać, że wyjątkowo warte walki.
„Sztuka zrywania”: walka o mieszkanie
Mieszkanie pary głównych bohaterów to istny apartament. Położony w chicagowskim budynku mieszkalnym składa się z salonu, jadalni połączonej z kuchnią oraz z sypialni. Filmowcy zadbali o to, żeby układ wnętrz i wystrój odzwierciedlał realia budownictwa w Chicago. Stąd mamy m.in. ciekawe elementy architektoniczne, które dodają przestrzeni niezwykłego uroku. A nad aranżacją mieszkania, o które toczyła się walka w „Sztuce zrywania” pracowało aż trzech scenografów: Andrew Laws, Daniel B. Clancy, David Sandefur.
Widać w ukształtowaniu mieszkania, że nie jest ono zlokalizowane w nowym budownictwie. Dlatego scenografowie w jego wystroju postawili na klasyczny styl z domieszką retro. W efekcie wykreowali wnętrza ponadczasowe, komfortowe, przyjazne, a jednocześnie po prostu ładne.
Pomieszczeniem, w którym dzieje się najwięcej jest salon. Pokój ten z czasem staje się też sypialnią Gary’ego, gdy para nie chce już dzielić łóżka. Na ścianach salonu króluje szałwiowy, zgaszony odcień zieleni, który stanowi dobre tło. Na najdłuższej ścianie znajduje się kominek oraz zabudowa meblowa. Strefę wypoczynkową zorganizowaną wokół kominka tworzy miks mebli retro i współczesnych. Mamy białą sofę, jedną czarną skórzaną oraz dwa fotele w stylu lat 50. o wzorzystej tapicerce. Ciekawym patentem jest udekorowanie sofy poduszkami na krzesło.
Na ścianach salonu wiszą liczne plakaty, obrazy oraz szkice. Brooke pracuje w galerii sztuki, ale także sama od czasu do czasu chwyta za ołówek. Zresztą widać to w jednej ze scen. W rogu salonu stoi także sztaluga z jej pracą. W rzeczywistości większość prac widocznych w filmie jest autorstwa Francine Turk, współczesnej amerykańskiej artystki, która użyczyła ich na potrzeby produkcji.
„Sztuka zrywania”: filmowa kuchnia
Tuż obok salonu znajduje się kuchnia. Osobiście lubię to pomieszczenie najbardziej z całego mieszkania. Jest jasna, całkiem duża, zamknięta, ale nie jest odcięta od reszty mieszkania. Sama aranżacja jest utrzymana w tradycyjnym tonie. Zabudowa kuchenna ma odcień kremowy, a część górnych szafek jest przeszklona, co dodaje zabudowie lekkości. Stylizowane fronty mają kryształowe gałki. Blaty zostały wyłożone błękitnymi płytkami, co jest zabiegiem dość popularnym w Stanach i podbija tradycyjne nawiązania.
Na środku króluje stylizowana wyspa kuchenna o białej podstawie i z grubym drewnianym blatem. Na niej doskonale widoczny jest biały robot kuchenny marki KitchenAid. Jest to bez mała najpopularniejszy robot w amerykańskim kinie. Trudno się zresztą dziwić – stylowa sylweta o formach z lat 60. jest ozdobą samą w sobie.
Co istotne, filmowcom udało się wykreować przestrzeń kuchenną autentyczną i żywą. Widać, ze jest to miejsce, w którym naprawdę się gotuje.
Z kuchni szerokie przejście z francuskimi drzwiami prowadzi do jadalni. Jest to pomieszczenie, w którym niepodzielnie króluje stół (później zastąpiony przez stół do bilarda). W jadalni kontynuowano linię stylistyczną z salonu, stąd szałwiowo-zielone ściany, białe wykończenia, zasłony w oknach i bambusowe rolety.
Co ciekawe dekoracja stołu w jadalni na przyjęcie, była jednym z powodów do kłótni dla pary. Brooke chciała postawić na środku szklane naczynie wypełnione po brzegi cytrynami. Tymczasem Gary kupił tylko trzy sztuki, zupełnie później nie rozumiejąc irytacji swojej partnerki. Scena ta daje do zrozumienia, że to Brook musiała być odpowiedzialna za wystrój ich wspólnego mieszkania.
Do pozostałych pomieszczeń zaglądamy tylko na chwilkę. Sypialnie i korytarz widzimy w przebłyskach, a do łazienki w ogóle nie mamy szansy zajrzeć.
Para po zażartej walce o mieszkanie postanawia ostatecznie lokum sprzedać i zażegnać spór. Choć niewątpliwie była to słuszna decyzja to mieszkania jednak żal. Kolejni właściciele z pewnością urządzą go inaczej, być może z mniejszym wyczuciem.
W stylu tego wnętrza
Poniżej zebrałam rzeczy w stylu mieszkania z filmu „Szuka zrywania”. Żeby dowiedzieć się o nich więcej, wystarczy kliknąć na wybrany produkt.