Wydana w setną rocznicę urodzin Ingmara Bergmana biografia dostarcza innego spojrzenia na życie wielkiego reżysera. Książka „Ingmar Bergman. Miłość, seks i zdrada” pomija niemal zupełnie twórczość artysty i jego dzieło, a skupia się wyłącznie na życiu prywatnym, które było pełno romansów, zdrad i skandali.
Ingmar Bergman to bez dwóch zdań wielki reżyser, którego twórczość miała ogromny wpływ na kształtowanie światowej kinematografii. Autor „Persony”, „Siódmej pieczęci” czy „Fanny i Aleksander” już za życia był artystą wielbionym i podziwianym. Został wręcz wyniesiony na piedestał i zakuty w marmur. Przez lata wszelkie słowa krytyki pod adresem Bergmana spotykały się z publicznym potępieniem, a dyskusja na temat jego twórczości była w zasadzie jednogłosowa. Jednak wraz z upływem czasu monolit zaczął się kruszyć. Wielki reżyser nie był bowiem człowiekiem bez skazy. Setna rocznica urodzin stwarza okazję na głębszą refleksję na temat jego życia i działalności.
Książka „Ingmar Bergman. Miłość, seks i zdrada” skupia się tylko i wyłącznie na życiu prywatnym reżysera. Każe czytelnikowi zapomnieć o Bergmanie artyście, ikonie szwedzkiego kina, filmowym innowatorze. W zamian prezentuje człowieka, którego wybory życiowe często trudno zrozumieć. Pięciokrotnie żonaty, ojciec dziewięciorga (choć może i więcej) dzieci, nie potrafił zagrzać miejsca u boku jednej kobiety. Szukał ciągłych podniet, był zaborczy, często wręcz chorobliwie zazdrosny, co jednak nie przeszkadzało mu samemu zdradzać. Co gorsze jednak, żadnemu ze swych dzieci nie poświęcał uwagi. Były wychowywane przez matki i niańki. Jego obojętność była wręcz programowa. Poza filmami i teatrem bez reszty pochłaniały go romanse. Ciągłe. Sytuacji, w których w jednym pokoju spotykały się jego żony i kochanki było bez liku. Bergman jednak wcale nie starał się łagodzić napięcia. Często konfrontacje jego kobiet, stanowiły dla niego artystyczną pożywkę.
Ingmar Bergman miał pięć żon, dziewięcioro dzieci i niezliczone kochanki. Swoich aktorów traktował przedmiotowo – najważniejszy był film. Jako nastolatek fascynował się niemieckim nazizmem. Nie znosił, gdy ktoś mu się sprzeciwiał. Był prawdziwym tytanem pracy, konsekwentnym, zdyscyplinowanym i punktualnym i tego samego wymagał od innych.
Niezbyt przyjemny obraz? Wcale nie miał być przyjemny. Autor biografii Bergmana, Thomas Sjoberg oddziela grubą kreską życie od twórczości. Ucieka od mitu. Nie chce powielać obiegowych opinii i wybielać rzeczywistości. Zresztą nie poprzestaje na relacjach Bergmana z kobietami. Portretuje go także jako przyjaciela, syna, szefa i współpracownika. Żaden z tych obrazów nie należy do pochlebnych. Wobec matki był oschły i zamknięty. Wobec współpracowników surowy, wymagający, często doprowadzał ich do granic wytrzymałości. Nikomu zresztą nie szczędził krytyki. Z licznej korespondencji i świadectw można wywnioskować, że obawiał się osób bardziej utalentowanych, do tego stopnia, że niejednokrotnie sabotował ich kariery. Przy czym wykazywał wręcz służalczą postawę wobec własnych idoli.
Przeczytaj także: „Lagom. Szwedzka sztuka życia” – książka o życiowej równowadze
Biografia Sjoberga daleka jest od przymilnych. Autor nie ma intencji umniejszania twórczości Bergmana. Wręcz przeciwnie. Nie chce jednak, żeby talent był usprawiedliwieniem na wszystko. Dlatego pozwala wybrzmieć niewygodnym prawdom. Dla tych, którzy idealizują swoich idoli książka ta może się okazać kłopotliwa. Właśnie tym osobom polecam ją w szczególności.
Nie tylko hollywoodzkie gwiazdy chronią swoją prywatność i dbają o to, by ich domy stanowiły…
Filmy młodzieżowe to jeden z najtrudniejszych gatunków filmowych. Opowiadają o młodych ludziach, nastolatkach, ale tworzą…
Seriale o bogaczach i życiu w luksusie cieszą się dużą popularnością. Okazuje się, że miliony…
Pola lawendy w okresie kwitnienia tworzą piękne fioletowe krajobrazy. To dla nich tysiące ludzi co…
Lawendowe pola to jeden z symboli Prowansji - słynnego regionu na południu Francji. Tworzą one…
W trakcie wakacji, gdy jest upalnie, a promienie słoneczne wyraźnie rozgrzewają naszą skórę, łatwo jest…