Wszyscy uwielbiamy je oglądać – HGTV, programy Doroty Szelągowskiej czy „Nasz nowy dom” mają w sobie coś satysfakcjonującego. Niestety przy okazji zakłamują rzeczywistość. Remonty przeprowadzone w realu nigdy nie wyglądają, jak te w telewizji. Oto dlaczego.
Programy telewizyjne pokazujące remonty domów i mieszkań cieszą się ogromną popularnością. Na nich jest oparta cała ramówka kanałów HGTV czy Domo+. Trzeba przyznać, że jest coś szalenie satysfakcjonującego w oglądaniu jak zaniedbane domostwa zamieniają się oazy stylu, a cały proces przypomina pracę w doskonale zorganizowanej fabryce. Co prawda, po drodze zdarzają się drobne potknięcia, ale nigdy nic takiego, co zagroziłoby opóźnieniem inwestycji. Wisienką na torcie są prowadzący, których stylizacje bardziej pasują do sesji zdjęciowych magazynów niż na plac budowy. Na podstawie programów telewizyjnych można by pomyśleć, że remonty są łatwe, glamour i bezproblemowe. NIC BARDZIEJ MYLNEGO.
Przeczytaj także: Jak oszczędzić na remoncie mieszkania? Sprawdzone sposoby
Remontowe programy telewizyjne rządzą się swoimi prawami. Przede wszystkim remont zawsze trwa krótko, co najwyżej tydzień, pieniądze w zasadzie się nie liczą, wszystko się da zrobić, a kamera tak naprawdę rzadko pokazuje „brudne” prace. Częściej niż w remontowanym domu bywamy w sklepach meblowych lub w pracowni projektanta; do mieszkania wracamy podczas jego dekorowania. Stąd iluzja, że remont przeprowadza się w zasadzie sam, a jego kulminacyjnym punktem jest wybór poduszek na sofę.
Nic dziwnego, że po kilku seansach nabieramy ochoty na odświeżenie własnych czterech kątów. Jeśli jednak całą swoją wiedze o remontach czerpiemy z tych programów, czeka nas bolesne zderzenie z rzeczywistością. Szybko się przekonamy, że nie trwają krótko, są drogie, pełne przykrych niespodzianek, brudne i nerwowe. Takiego programu o remontach z pewnością nikt by nie chciał oglądać, nie dziwi więc, że w telewizji widzimy tylko to, co przyjemne.
Pięć dni? Zapomnijcie! Takie czary zobaczycie tylko w telewizji. Nawet jeśli macie wszystkich fachowców dogranych i zapas materiałów nic nie zdziałacie w pięć dni. Pewne prace po prostu wymagają czasu. Do tego zawsze, ale to zawsze pojawiają się mniejsze bądź większe przeszkody. Może ściany nie są tak równe, jak nam się wydawało, albo duża wilgotność opóźnia schnięcie. Są miliony rzeczy, na które nie mamy wpływu. Generalny remont mojego relatywnie małego mieszkania trwał blisko rok. Smutna prawda jest też taka, że najsłabszym ogniwem są ludzie.
W programach telewizyjnych pieniądze to niemal temat tabu. Tylko w nielicznych formatach budżet jest istotnym czynnikiem. Jednak nawet w nich wydaje się być z gumy. Wszystko dlatego, że programy te mają licznych sponsorów, którzy za pokazanie swojego logo dają towary i pieniądze. Rzeczywistość jest zgoła odmienna. Koszty mnożą się w nieskończoność, a najdroższe są te rzeczy, których nawet nie widać – elektryka, rury, ogrzewanie i w końcu robocizna. O tym ostatnim w telewizji rzadko słyszymy, tymczasem koszty pracy są naprawdę wysokie. Lepiej nie łudzić się, że zrobimy wielki remont za kilka tysięcy złotych.
Nie dziwią was te sceny w programach telewizyjnych, kiedy pierwszego dnia remontu powstaje projekt, drugiego przeprowadzany jest remont, a już trzeciego docierają wszystkie uwzględnione w projekcie meble i płytki? Chyba tylko w sklepach IKEA można niemal wszystko dostać od ręki z meblami kuchennymi włącznie. Podam wam kilka przykładów z własnego doświadczenia:
Widzicie pewną prawidłowość? Nawet na zamówioną przez internet poduszkę czekałam tydzień.
Z reguły w programach telewizyjnych razem z projektantem na plan wkracza cała ekipa, która zna się na wszystkim – od rozbiórek, przez gipsowanie, elektrykę, hydraulikę, po malowanie i stolarkę. W realu odpowiednich fachowców musimy się nieźle naszukać. Szukamy ich z polecenia, w internecie, z rozmaitych ogłoszeń. Część będzie za droga, innym nie będzie odpowiadał termin, wielu nawet nie zada sobie trudu, żeby odpowiedzieć na nasze zapytanie. Z kolei niektórzy zwyczajnie nie wzbudzą naszego zaufania. A zdarzą się i tacy, którzy po umówieniu terminu nie stawią się do pracy i przestaną odpowiadać na nasze telefony.
W telewizji wyburzanie ścian, wymiana grzejników, powiększanie okien, dobudówki i tym podobne prace przeprowadzane są od ręki. Tymczasem w rzeczywistości często wymagają one uzyskania odpowiednich zgód, a co najmniej należy przeprowadzenie ich zgłosić do odpowiednich władz administracyjnych. Zajmuje to sporo czasu, często też papierologii, a niedopatrzenie tych obowiązków może skutkować karami. Lepiej o tym pamiętać.
Może i Darek Stolarz jest w stanie zrobić zabudowę kuchenną czy szafy na wymiar w jeden dzień i zamontować je w kilka godzin. Mocno się jednak rozczarujecie, jeśli liczycie na to samo w realu. Od projektu do realizacji wiedzie długa, kilkutygodniowa droga. Sam montaż też może się rozciągać na kilka dni. Montaż mebli kuchennych w mojej niedużej kuchni trwał 12 godzin i pracowało nad nim trzech mężczyzn. Z kolei stolarz dwie szafy w przedpokoju montował trzy dni. Tyle bowiem trwało idealne dopasowanie komponentów do krzywych ścian.
Tylko na ekranie telewizora remonty są glamour. Na żywo to kurz, pył i brud. Nieważne jak dobrze coś zabezpieczymy, rozłożymy folie czy kartony – pył zawsze znajdzie sposób, żeby się przedostać tam, gdzie go nie chcemy. Najgorsze są pod tym względem prace rozbiórkowe, wymiana okien i drzwi, szlifowanie czy cyklinowanie podłóg. Przy malowaniu też czysto nie jest. Tymczasem inne wrażenie można odnieść oglądając HGTV. Tam sprzątanie po generalnym remoncie trwa tyle, co cotygodniowe odkurzanie mieszkania.
Czy tylko ja oglądając telewizję odnoszę wrażenie, że remont to świetna zabawa? Nawet niepowodzenie można obrócić w żart i przekuć w sukces. Zmęczenie przy tym nie istnieje i wszyscy są niepoprawnymi optymistami. No cóż, nie tak wspominam remont swojego mieszkania. Kiedy każda pomyłka pociąga za sobą koszty, wcale nie jest do śmiechu. Przedłużające się prace wywołują stres, frustracje często rozczarowanie. Do tego w przypadku remontowania z partnerem spory o wybór poszczególnych rozwiązań są wręcz nieuniknione. Dopiero po którejś awanturze, stajemy się bardziej skłonni do kompromisów.
Na tym z pewnością lista się nie wyczerpuje. Muszę jednak w kilku kwestiach oddać sprawiedliwość remontowym programom telewizyjnym. Przede wszystkim zachęcają do dbania o własne domy, inspirują do zmian i kształtują gusta. To wszystko jest nie do przecenienia. Do tego można znaleźć kilka tytułów, które pokazują remonty takimi jakimi są. Tutaj prym wiodą Brytyjczycy. Szczególnie polecam programy: „Ugly House to Lovely House” czy „Restoration Home”. Pokazywane w nich renowacje domów często trwają długie miesiące, pokazują, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, a niektóre założenia przerosły inwestorów. To przyjemna odmiana w lukrowanym świecie telewizji.
Czy dodalibyście jeszcze coś do powyższej listy? Co was najbardziej denerwuje w programach telewizyjnych o remontach? Piszcie w komentarzach!
Nie tylko hollywoodzkie gwiazdy chronią swoją prywatność i dbają o to, by ich domy stanowiły…
Filmy młodzieżowe to jeden z najtrudniejszych gatunków filmowych. Opowiadają o młodych ludziach, nastolatkach, ale tworzą…
Seriale o bogaczach i życiu w luksusie cieszą się dużą popularnością. Okazuje się, że miliony…
Pola lawendy w okresie kwitnienia tworzą piękne fioletowe krajobrazy. To dla nich tysiące ludzi co…
Lawendowe pola to jeden z symboli Prowansji - słynnego regionu na południu Francji. Tworzą one…
W trakcie wakacji, gdy jest upalnie, a promienie słoneczne wyraźnie rozgrzewają naszą skórę, łatwo jest…
View Comments
Chciałbym zobaczyć kiedyś live remont w takim programie, tylko chyba trzeba by puszczać po 23 :)
Jak się jest nerwowym, nie cierpliwym, oczekującym cudów od wszystkich i wszystkiego oszołomem bez żadnej wiedzy to wiadomo, że się będzie miało takie relacje z remontów... mądry człowiek z rozumem i wyobraźnią potrafi sobie pracę zaplanować i nie załamuje się przeszkodami.
Zdecydowanie warto wziąć sobie ten artykuł do serca :)
Ciekawe jak to robi Polsat z remontami domów w tydzień dla potrzebujących. Możliwe, że wszelkie sprawy formalne mają załatwione już wcześniej?
Najbardziej mnie wkurza, najczęściej w "Naszym nowym domu", kiedy ludzie mają zagrzybiałe ściany i ekipa remontowa montuje na to regipsy i jest po sprawie. W rzeczywistości aby pozbyć się grzyba, trzeba zadać sobie więcej wysiłku, z kuciem tynku łącznie. Regips tylko zakryje wilgoć, która nadal będzie w ścianie
Czysta prawda (a może brudna?). Telewizja rządzi się swoimi prawami i musi być wyreżyserowana. Ciekawe jakby wyglądała taka prawdziwa relacja z remontu. Prawdopodobnie byłoby nudno i nie znalazłoby wielu odbiorców.